ZIMOWI ULUBIEŃCY

Hej! Zima to taki czas kiedy w mojej kosmetyczce znajdziecie kremy o bogatych konsystencjach, cięższe formuły kosmetyków kolorowych oraz mocniejszych i otulające zapachy. Dziś chciałabym przedstawić Wam moje ulubione produkty ostatnich miesięcy, bo nazbierało mi się trochę perełeczek godnych polecenia.

PIELĘGNACJA TWARZY

Mróz, wiatr, suche powietrze w domu sprawiają, że moja skóra szybciej się przesusza i potrzebuje więcej uwagi. Tak jak wspomniałam we wstępie zimą, zarówno w porannej jak i wieczornej pielęgnacji, chętnie sięgam po produkty o bogatych i gęstych konsystencjach.

Od jesieni wprowadziłam do mojej codziennej rutyny pielęgnacyjnej witaminę C, którą moja skóra pokochała. W tym czasie zużyłam całą buteleczkę serum z witaminą C marki Caudalie (Energizujące Serum z Wit.C). Ma ono bardzo leciutką konsystencję, niczym delikatna emulsja, przez co świetnie rozprowadza się na skórze i bardzo szybko wchłania nie pozostawiając na niej lepkiej powłoki. Pozostawia skórę nawilżoną i od razu poprawia jej wygląd sprawiając, że jest promienna i nawilżona. Przy regularnym stosowaniu zauważyłam, że koloryt mojej skóry się wyrównał, zniknął również efekt szarości i nie pojawiają się na niej żadne niespodziewane niedoskonałości.

Krem kaszmir liftingujący z linii Resveratrol-Lift przeznaczony jest do każdego typu cery, zawiera w swoim składzie aż 97% składników pochodzenia naturalnego. W jego składzie znajdują się m.in Wegański Stymulator Kolagenu, kwas hialuronowy czy resweraterol. Krem ma bardzo przyjemną konsystencję, kremową, mięsista, ale nie za gęstą, dlatego łatwo się rozprowadza i szybko wchłania, dzięki czemu idealnie sprawdza się pod makijaż. Bardzo dobrze nawilża i odżywia skórę pozostawiając ją mięciutką i wygładzoną. Przy regularnym stosowaniu zauważyłam, że skóra jest bardziej napięta, promienna i wygląda bardzo dobrze, nie pojawiają się na niej suche skórki ani zaczerwienienia. To jest taki mój codzienny pewniak. 

Krem liftingujący okolicę oczu to pierwszy krem tego typu który stosuję rano pod makijaż. Zazwyczaj nakładam kremy pod oczy wieczorem, bo po prostu makijaż się na nich roluje lub nie trzyma, a w przypadku tego kremu jest zupełnie inaczej. Ma lekką konsystencję, która wchłania się niemal natychmiast, nawilża skórę pod oczami pozostawiając ją ukojoną. Odkąd go stosuję zauważyłam, że fioletowe cienie pod oczami są jaśniejsze, a skóra jest w bardzo dobrej kondycji, odżywiona i lekko napięta. 

Naturalne kosmetyki marki Caudalie rozgościły się w mojej pielęgnacji na dobre, są delikatne, ale skuteczne. Wiosną świetnie sprawdzała się u mnie linia rozświetlająca przebarwienia Vinoperfect, a latem leciutkie formuły kremów z serii Vinosource-Hydra. Wszystkie je znajdziecie w Perfumerii Douglas tutaj lub w specjalnej zakładce Clean Beauty.

PIELĘGNACJA CIAŁA

Zimą skóra mojego ciała jest również mocniej przesuszona, ale jak już pisałam Wam wielokrotnie nie przepadam za ciężkimi, lepkimi masłami do ciała, które sprawiają, że się kleję. W tej kategorii pozostaję wierna lekkim formułom, które wchłaniają się niemal natychmiast i moim zimowym faworytem jest brązujący balsam do ciała TOUCH OF SUMMER marki Veoli. Jest on zamknięty w wygodnym, szklanym opakowaniu z pompką. Balsam ma bardzo lekką konsystencję, która szybko się wchłania, za to polubiłam go już od pierwszego użycia. Nawilża skórę i pozostawia na niej uczucie „napicia”, a dodatkowo delikatnie dodaje skórze koloru, gdy nie miałam na niej samoopalacza lub podtrzymuje efekt opalenizny. Efekt jest subtelny i naturalny bez plam czy rozmazania, nie brudzi ubrań ani pościeli. Bardzo ładnie pachnie co umila jego aplikację.

Dłonie to dla mnie najbardziej problematyczna część ciała jeśli chodzi o zimową pielęgnację, są przesuszone, zaczerwienione i napięte. Godziny spędzone przed komputerem nie ułatwiają mi ich pielęgnacji – tutaj znów wchodzi w grę moja niechęć do lepkich, tłustych produktów, ale z pomocą przychodzi krem do rąk Caudalie z linii Vinoperfect. Jego największym plusem jest konsystencja, która jest lekka i wchłania się niemal natychmiast pozostawiając skórę nawilżoną, wygładzoną i mięciutką.

ZAPACHY

Zima to czas, kiedy wybieram cięższe, słodkie i otulające zapachy. Już od kilku lat moimi ulubieńcami na chłodniejsze dni są Nomade od Chloe i Because It’s You Emporio Armani. Na stronie perfumerii douglas.pl są one przepięknie opisane z wszystkimi nutami zapachowymi, więc nie będę się rozwodzić na ich temat. Na mojej skórze oba te zapachy są bardzo trwałe, otulające i ciepłe, uwielbiam zarówno na co dzień jak i od święta.

MAKIJAŻ

W moim zimowym makijażu pojawia się więcej kosmetyków niż w okresie letnim, mam ochotę bawić się formułami, kolorami i bardziej się starać, chyba dlatego, że wiem, że makijaż nie spłynie mi z twarzy po 2 godzinach 🙂 Jeśli chodzi o podkłady wybieram produkty z dwóch skrajnych kategorii: o średnim kryciu, ujednolicające koloryt, zakrywające lekkie zaczerwienienia lub mocno kryjące, które dają mi pewność, że przetrwają na mojej skórze przez cały dzień.

Podkład mineralny Norreskin (w odcieniu SAGA) szwedzkiej marki Idun bardzo przypadł mi do gustu. Ma lekką konsystencję i dobrze aplikuje się go zarówno palcami jak i gąbeczką. Pięknie stapia się ze skórą poprawiając jej koloryt, zakrywając drobne niedoskonałości i zaczerwienienia, ale bez efektu maski czy pudrowości na twarzy. To taki podkład, który robi efekt drugiej skóry, nie obciąża, nie podkreśla zmarszczek czy niedoskonałości, jest bardzo plastyczny i dostosowuje się do mimiki twarzy. Jeśli chodzi o jego trwałość to po około 8 godzinach wyświęcił się głównie w okolicy nosa (mam cerę mieszaną, która mocno wyświęca się w strefie T), w miejscu noszenia okularów też powstało „dziury”, ale na reszcie twarzy wyglądał bardzo ładnie i utrzymywał pozostałe kosmetyki np. na policzkach. 

Estee Lauder Double Wear (w odcieniu 1W1 Bone) chyba Wam nie muszę przedstawiać. Mocno kryjący i bardzo trwały, na mojej twarzy przetrwa cały dzień. Cieńsza warstwa zapewnia standardowe krycie bez efektu maski, natomiast grubsza to już taka mocniejsza, bardziej widoczna struktura. Sprawdza się niezależnie od okoliczności, pod maseczkę, w dni deszczowe czy ze śniegiem – trzyma się na twarzy od rana do wieczora. Jego cena jest dość wysoka, choć w Douglasie często widzę go na promocji.

Pozostając przy makijażu twarzy chciałabym Wam przedstawić mój ulubiony bronzer i róż – duo, które sprawdza się u mnie codziennie.

Chanel LES BEIGES CRÈME BELLE MINE ENSOLEILLÉE , Mac Mineralize Bush w odcieniu Warm Soul
Chanel LES BEIGES CRÈME BELLE MINE ENSOLEILLÉE , Mac Mineralize Bush w odcieniu Warm Soul

Chanel LES BEIGES CRÈME BELLE MINE ENSOLEILLÉE to produkt wielozadaniowy, można nałożyć go na całą twarz, ale u mnie najlepiej sprawdza się jako bronzer do ocieplenia twarzy. Jest to mój pierwszy bronzer w kremie i bardzo go polubiłam, ponieważ nie można sobie nim zrobić krzywdy, jego pigmentacja jest lekka, dzięki czemu przy pierwszej warstwie nie porobimy sobie nim plam, a intensywność można zbudować dodając kolejną. Kolor jest to bardzo ciepły brąz wpadający w pomarańczowe tony, na mojej bladej cerze wygląda naturalnie dając efekt skóry lekko muśniętej słońcem. Dla mnie jest to produkt, który lekko wykonturuje twarz, nada jej wyrazistości bez dużego wysiłku włożonego w staranność aplikacji.

Róż Mac Mineralize Bush w odcieniu Warm Soul idealnie komponuje się w duecie z bronzerem Chanel. To ciepło-zimny brzoskwiniowy odcień z delikatnymi drobinkami, które pięknie odbijają światło (ale nie jest to brokat). Bardzo twarzowy, uniwersalny i wydajny – jego wypiekana formuła sprawia, że nawet przy codziennym malowaniu się tym różem nie widać zużycia.

Makijaż ust w dobie maseczek poszedł u mnie trochę w odstawkę. Jeśli decyduję się zaaplikować szminkę to zazwyczaj są to matowe formuły, które dają mi pewność, że zakładanie i ściąganie maski nie rozmaże pomadki, a taką pewność dają mi pomadki od MAC. Moim ulubionym kolorem od kilku lat jest Velvet Teddy – ciepły, ciemniejszy nude, który pasuje do każdego makijażu, natomiast w tym roku zamieniłam klasyczną czerwień na tę w o ciepłych tonach i wybrałam pomadkę w odcieniu Chilli – to piękna, ceglasta czerwień.

Podczas noszenia matowych, wysuszających pomadek bardzo ważna jest dla mnie pielęgnacja ust – zimą główną rolę gra balsam Reve de Miel marki Nuxe. Ma gęstą formułę, która na ustach jest niczym opatrunek, intensywnie je odżywia, nawilża i regeneruje. Stosuję go w ciągu dnia i na noc, sprawdza się świetnie, a ja nie pamiętam czym są suche, spierzchnięte usta.

A jakie są Wasze ulubione produkty na zimę?

Buziak!
Paulina