Ostatnio testowałam trzy nowe podkłady od Rimmel i pomyślałam, że napisze post porównujący wszystkie formuły, abyście łatwo mogli znaleźć coś dla siebie.

Lasting Matte doczekał się już swojej osobnej recenzji na blogu. W skrócie:
- gęsta konsystencja,
- bardzo kryjący,
- matowi skórę, ale nie pozostawia efektu maski,
- najładniej wygląda zaaplikowany gąbeczką,
- nie zapycha i nie wysusza skóry.
Mam cerę mieszaną i u mnie w strefie T trzyma się dobrze przez wiele godzin (od 6 ono do 16), a do tego dobrze utrzymuje mat. Najbardziej kryjący z całej trójki. Dobrze wygląda zmieszany z jakąś rozświetlającą bazą, jest wtedy lżejszy i pozostawia na skórze zdrowy blask. Moje odcienie o 085 i 103.
Lasting Finish to drugi pod względem krycia podkład z całej trójki. Ma bardziej lejącą konsystencję i jest lżejszy od Lasting Matte, ale nadal bardzo dobrze kryje zaczerwienienia i ujednolica kolor skóry.
- Ma bardziej satynowe wykończenie,
- skóra wygląda bardziej naturalnie niż przy Lasting Matte
- bardzo dobrze utrzymuje konturowanie twarzy,
- nie wyświeca się,
- Jest trwały 8 godzin bez poprawek.
Moim zdaniem jest to idealny podkład na co dzień do pracy i szkoły. Mój kolor to 100 Ivory.

Lasting Radiance to podkład zdecydowanie lżejszy i mniej kryjący. Wyrównuje kolor skóry, ale nie zakrywa niedoskonałości czy przebawień w 100% – dobre rozwiązanie dla fanek lekkiego, dziennego makijażu. Na twarzy wygląda bardzo dobrze, wtapia się w skórę i pozostawia bardzo naturalne wykończenie. Lekko i naturalnie się mieni dzięki drobinkom. W porównaniu z pozostałymi dość szybko wyświeca się w strefie T. Mam wrażenie, że ciemnieje po aplikacji i kolor 100 Ivory jest dla mnie trochę za ciemny, ale mam w swoich zapasach 070 i on już jest idealny. Czuję, że sprawdzi się latem lub w dni, gdy nie potrzebuję długotrwałego makijażu.
Buziak!
Paulina